Rybnik korkiem stoi
by
Jakiś czas temu usłyszałem w jednej z lokalnych rozgłośni internetowych, że ronda są najlepszym sposobem na rozładowanie ruchu w Rybniku. Pamiętam jeszcze czasy gdy nie mieliśmy w naszym mieście ani jednego ronda, wszędzie były mniejsze lub większe skrzyżowania. Dziś zastanawiam się czy owe słowa z rozgłośni radiowej miały wiele wspólnego z rzeczywistością. Być może to co obecnie dzieje się w Rybniku nie jest tylko wynikiem wszechobecnych rond, ale przyznacie że po mieście jeździ się coraz gorzej. Ostatnio miałem wątpliwą przyjemność jechać do centrum miasta od strony Żor. Pierwszy koreczek tamował przejazd już przy Makro. Przebić się w tym miejscu w godzinach szczytu w 20 minut praktycznie graniczy z cudem. Postanowiłem, że sprytnie ominę korek i wybrałem się w stronę Kozich Górek, jakież było moje zdziwienie gdy korek zaczął się praktycznie od ronda z kaktusami. To ukłucie bolało mnie mniej więcej pół godzinnym postojem w korku. Gdy już przebiłem się przez wiadukt kolejny koreczek czekał na mnie tuż przy Urzędzie Miasta – tutaj stałem aż do Plazy i straciłem kolejne 15 minut. Niestety to jeszcze nie koniec, ponieważ kolejna „niespodzianka” czekała na mnie przy dojeździe do ronda na Kotucza, tuż przy małym Tesco i parku sensorycznym. Tutaj straciłem około 10 minut. Gdy to wszystko zliczyć, to przebicie się od strony Żor zajęło mi ponad godzinę, podczas gdy w normalnych warunkach powinienem pokonać ten odcinek w góra 15 minut. Rozumiem, remont na Kotucza i wszystkich kierujących się na objazdówki, ale dlaczego nie dostrzega tego faktu nikt w Magistracie? Dlaczego w tak niewielkim mieście, jakim jest Rybnik, mamy tak gigantyczne problemy z jeżdżeniem po mieście? Być może ktoś po prostu przespał pewien okres i dziś mamy tego efekty?